Cześć i czołem 🙂 Zapraszam Was do odczytania kolejnej rozmowy na blogu na temat ziół. Z moją rozmówczynią, Justyną Pargieła poznałyśmy się na kursie zielarza-fitoterapeuty w Instytucie Medycyny Klasztornej. Justyna jest wielką fanką kulinarnego wykorzystywania „chwastów” i odczarowuje je na swoich warsztatach.
Agata:
Witaj Justyna, bardzo się cieszę, że znalazłaś czas na rozmowę. Bo o „chwastach” nigdy dość. Co prawda, już bliżej zimy niż lata, ale może jeszcze da się coś o tej porze roku skubnąć z łąk i lasów?
Justyna Pargieła:
Jesień jest bardzo wdzięcznym miesiącem na zbiory. Oczywiście zbieramy owoce jarzębiny, czarnego bzu, dzikiej róży kaliny. Z roślin jadalnych zielonych – liście babki lancetowatej i zwyczajnej, mniszka, liście pokrzyw – jeśli były koszone i odrosły, oczywiście podagrycznik, liście żywokostu, żółtlicę a także nasiona pokrzyw, komosy zwyczajnej, bylicy pospolitej na przyprawy.
Agata:
Wymieniłaś sporo gatunków roślin, które wielu ludzi pieczołowicie usuwa. Jak reagujesz na hasła typu: „to przecież chwasty, wyplewmy je natychmiast”! Denerwuje Cię to?
Justyna:
Rozmawiam, ale nie walczę. Jest bardzo zakorzeniony pogląd, że jesteśmy w etapie wysokiego rozwoju cywilizacji, a wtedy je się tylko rośliny uprawiane i żywność przetworzoną. Nie chcemy być dzicy, biedni i na wojnie – bo tylko wtedy jadło się chwasty. Ale tak jest w Polsce, w innych krajach jada się je cały czas, no Włochy, Chorwacja, Gruzja, nawet Niemcy.
Agata:
Poruszyłaś ważną kwestię „biedy”, która może być elementem pamięci zbiorowej zakotwiczonej w umysłach Polaków. A jednak coraz więcej rodaków zwraca się ku naturze i z ciekawością sięga po ten podagrycznik. Jaka jest według Ciebie świadomość ludzi na temat dzikich roślin jadalnych, czy zwiększa się liczba osób przychodzących na warsztaty?
Justyna:
Na pewno zwiększa się świadomość, niekoniecznie ilość osób na warsztatach. Najczęściej są one impulsem do dalszych poszukiwań. Za to robi się to modne i restauracje coraz częściej wprowadzają dzikie menu.
Agata:
Jakie dzikie rośliny obecnie robią furorę, możesz podać przepis?
Justyna:
Myślę, że u każdej osoby prowadzącej tego rodzaju warsztaty inne rośliny zdobywają rzesze fanów. U mnie to są liście babki w cieście z mąki z ciecierzycy. Mąkę namaczamy na min godzinę (1:1), maczamy w niej umyte liście babki zwyczajnej lub lancetowatej, możemy doprawić ciasto solą i pieprzem i smażymy. To zawsze smakuje!
Agata:
A jakie polecasz przetwory?
Justyna:
Kiszonki najbardziej, na przykład z dodatkiem dzikich roślin. Kapusta pekińska kiszona razem z liśćmi mniszka, kiszone łodygi podagrycznika, kiszone jabłka. Ale także pesto z podagrycznika, pasteryzowane na zimę. Nie lubię mrożonek i właściwie nic nie mrożę.
Agata:
Skąd wziął się u Ciebie pomysł na promocję chwastów, Polacy to kupują?
Justyna:
Zawsze lubiłam gotować, poza tym od lat interesuję się i zajmuję ziołami. Gotowałam zawsze niestandardowo, ponieważ od 18 roku życia jestem wegetarianką. Poza tym lubię nowe smaki i eksperymenty. I lubię lokalne i sezonowe jedzenie. Wszystko razem daje gotowanie z dzikich roślin jadalnych. Polacy się dziwią, ale przypominają sobie że ich babcie to jadły, i w sumie często one w rodzinie są najzdrowsze.
Agata:
Jakie chwasty najczęściej jedzą Polacy? Jakie smaki preferują?
Justyna:
Tak naprawdę to jedzą tylko szczaw. Pokrzywa przebija się do łask, podagrycznik to szok dla wszystkich, szczególnie jak ktoś go do tej pory tępił na wszystkie sposoby. Ale smakuje, ponieważ jest z rodziny selerowatych i ma o wiele lepszy smak niż szpinak.
Agata:
Czy chwasty i rośliny uprawne mogą ze sobą koegzystować?
Justyna:
Oczywiście, szczególnie w uprawach permakulturowych. Tam się inaczej traktuje rośliny, z większa świadomością i szacunkiem do nich.
Agata:
Jak wyglądają warsztaty, które prowadzisz, gdzie się można na nie zapisać?
Justyna:
Zawsze idziemy na krótki spacer, z rozpoznawaniem roślin. Jeżeli miejsce jest odpowiednie to zbieramy również rośliny. Spacer ma sens zawsze, nawet w centrum miasta, tam nawet na skrawku trawnika jestem w stanie pokazać 5 do 10 jadalnych roślin. Wtedy do degustacji przywożę rośliny ze sobą. Potem gotujemy razem, robimy pesto, zupę smażymy placki. Oraz degustujemy moje kiszone pączki mniszka czy inne specjały. Używamy do potraw moich octów i olejów na zimno tłoczonych. Zapisy na moim profilu na fb – DziczeJemy.
Agata:
Justyna, bardzo Ci dziękuję za inspirującą rozmowę 🙂
Zapraszam do odwiedzenia Justyny na:
Wywiadu udzieliła:
Justyna Pargieła, ziołoznawca, wegetarianka od 18 roku życia, absolwentka Towaroznawstwa Zielarskiego, kosmetyków i żywności funkcjonalnej w Krośnie, a także kursu Zielarz – Fitoterapeuta w Instytucie Medycyny Klasztornej. Propagatorka jedzenia dzikich roślin jadalnych, fascynatka octowania i kiszenia stokrotek
Prowadzi profil DziczeJemy.
Autorką zdjęć jest Dagmara Jaworska-Bednarek
______________________________________________________________________________
Spodobał się artykuł? Uważasz, że inni powinni go przeczytać? Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz,
dołączysz do mojego fanpage na Facebooku
dołączysz do obserwatorów na Instagramie
Warto przeczytać:
Zioła na wyprawie wysokogórskiej – rozmowa z zielarzem Eugene Gawenda
Myślę, że się coraz bardziej otwieramy, nawet na chwasty.
Świetny temat. Od zawsze mnie chwasty interesowały, jednak nigdy nie miałam czasu, żeby się w to zagłębić.
Wracamy powolutku do korzeni. Pamiętam jak moja babcia zbierała pokrzywę, którą potem parzyła. A liśćmi babki leczyła rany. Warto korzystać z mądrości naszych babć
Wracanie do korzeni robi się „modne”
Ten powrót szalenie mnie cieszy, oby tak dalej, sama włączam się w nurt.
Ojoj! Jak dużo ciekawostek! Babką lancetowatą mnie mocno zaciekawiłaś…
Nie słyszałam do tej pory o podagryczniku. Kiszonki z chwastów? wow. Może kiedyś zacznę sie tym interesować. Na razie zioła, które uzywam pochodza ze sklepu
Jak ja mam już dość tej żywności przetworzonej, tak wszechobecnej, a tak nie zawsze zdrowej. A zioła od zawsze obecne były w naszym domu, zasługa kultywowania wiedzy przez kolejne pokolenia.
Od czasu gdy przeczytałam książkę Siła ziół, przyglądam się wszelkim zielonym roślinom, które rosną na poboczu.
Na szczęście są takie osoby jak Justyna i ty. W dobie szybkiego życia, wszystko staje się byle jakie. Dobrze że są tacy ludzie jak wy, przypominacie o tym jak natura jest piękna i pożyteczna.
Dziękujemy za miłe słowa 🙂 Ty też niesiesz kaganek oświaty 🙂
Bardzo dużo ciekawych wiadomości.
Nie miałam pojęcia, że tyle roślin nadaje się do jedzenia. Nie jestem na czasie w tym temacie ale na pewno dzięki Tobie i tej rozmowie poszerzyłam swoją wiedzę – wielkie dzięki!
Zioła są wartościowe i warto z nich korzystać