Trochę się stęskniliśmy za górami, a że prognozy zapowiadały jednodniowe okno pogodowe, niewiele się zastanawiając postanowiliśmy odwiedzić Królową Beskidów. Babią Górę tym razem zdobyliśmy od strony Słowacji, bo za tym krajem również się stęskniliśmy.
Kawałek za Oravską Polhorą skręcamy w lewo, nie da się przegapić zjazdu, informuje o tym znak Slana Voda. Dziurawą drogą jedziemy ok. 2,5 kilometra, pod koniec której parkujemy auto pod schroniskiem Slana Voda. Jest godzina 8:20 i jesteśmy sami na szlaku. Na Babią Górę będziemy szli cały czas szlakiem żółtym.
Pogoda jest wymarzona. Tak wcześnie rano, a już świeci słońce i na niebie nie ma ani jednej chmury. Jest rześko. Idziemy cały czas prosto. Droga wiedzie przez pachnący, iglasty las, a ptaki przecudnie śpiewają. Po lewej stronie delikatnie płynie rzeczka. W jej pobliżu rosną rozmaite zioła, takie jak pokrzywa, podbiał czy lepiężnik.
Oczywiście naubierałam się „na cebulkę” i teraz przy Pasiekach muszę zredukować ubrania. Do Pasiek (Paseky, 868 m) docieramy w 25 minut. Zadaszona ławka ze stolikiem daje mi możliwość komfortowego przepakowania plecaka. Wokół zielona łąka, na której już nieśmiało wyrasta babka lancetowata i koński szczaw.
Idziemy dalej, po drodze mijamy muzeum biograficzne. W końcu naszym oczom ukazuje się nowa, drewniana wieża widokowa, na którą skwapliwie wbiegamy. Dzięki dwuokularowej lunecie podziwiamy pasmo Małej Fatry, Tatr Zachodnich i Velkego Choča.
Idąc dalej żółtym szlakiem wchodzimy w piękny las. Po lewej mijamy głęboko wciętą dolinę z górskim potokiem. Po chwili docieramy do potoku, przechodząc przez drewniany mostek. Jeszcze kilkanaście minut i naszym oczom ukazuje się… kolejna nowa, drewniana wieża widokowa 🙂 Znów przez lornetkę podziwiamy widoki, tym razem Pilska, Tatr Zachodnich i Wysokich. Rozpoznajemy nasze zeszłoroczne zdobycze: Siwy Vrch, Spalena, Banikov, Hruby Vrch, Tri Kopy, Rohacze, Krywań. Snujemy wielkie plany: „ja tam jeszcze wrócę”. Krótka przerwa i dalej w drogę.
Droga dalej jest naprawdę ładna. Wielkie, płaskie bryły kamieni ułatwiają wędrówkę pod górkę, jednak niewiele ich wystaje spod śniegu. O godzinie 10:20 docieramy do kolejnej… drewnianej budki z ławkami i stołem. Punkt nazywa się Staviny i stąd na Babią Górę jest już 1 h 20 min. W miarę pokonywania wysokości pojawia się coraz więcej śniegu, a spod śniegu przebijają fioletowe krokusy 🙂 zahartowane, piękne kwiaty. Krótka przerwa na sesję zdjęciową i za chwilę znów punkt na odpoczynek: drewniana ławka i stół.
Idziemy dalej, jest piękna pogoda. Sporo śniegu. Jak na razie spotkaliśmy jednego turystę. Cieszymy się, mogąc w spokoju i ciszy kontemplować górską przyrodę. O 11:00 docieramy do… tak, zgadliście. Kolejne zadaszone miejsce z ławką i stołem. I z wyprowadzoną wodą ze źródełka, z którego z łatwością można nabrać górskiej wody.
Do Babiej Góry zostało nam jeszcze tylko z pół godziny. Zastanawiam się, jak będzie na szczycie? Jakie będą widoki? Będzie zimno? Na wszelki wypadek ubieram kurtkę i mam w pogotowiu zimową czapkę. Idziemy w górę, cały czas zapadając się w śniegu.
Jest i ona 🙂 Królowa Beskidów. A na szczycie frekwencja słaba, oprócz nas jeszcze trzech turystów. Widoczność bardzo dobra, udaje się nam namierzyć Giewont który rzadko jest widoczny na tle wyższych Tatrzańskich szczytów. Cały czas pogoda dopisuje, humory przednie, jedyny dyskomfort to przemoczone buty. No i chwyta nas mały głód.
Postanawiamy wybrać się na wyprażany syr z hranolkami i tatarską omaczką do Białej Farmy. No cóż 🙁 przyszło nam obejść się ze smakiem. Obiekt zamknięty na cztery spusty, a otoczenie wokół sugerowało jakiś potężny remont. Tylko pies przywitał się z nami, a spasiony kot wlazł pod rozgrzane auto licząc na dłuższą saunę. Odjeżdżając, całując przysłowiową klamkę, kot „zabił” nas spojrzeniem, bo zabraliśmy mu grzałkę.
Po drodze zatrzymujemy się w jednym ze słowackich sklepów, nabywając wędzone serki i regionalne piwko. To był udany dzień 🙂
_________________________________________________________________________________
Spodobał się artykuł? Uważasz, że inni powinni go przeczytać? Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz,
dołączysz do mojego fanpage na Facebooku
dołączysz do obserwatorów na Instagramie
Z reguły wędrujemy po Tatrach ale Babia Góra to dobra alternatywa, może uda się w wakacje tam wybrać. Fajna wycieczka 🙂
Piękna trasa 😉 Tatry jeszcze przed nami więc wszelakie wsazówki mile widziane 😉
Fajny blog 😉
Bardzo mi miło:)
Ech, pamiętam ten ból, kiedy doczołgałem się na szczyt żółtym szlakiem, walcząc z lękiem wysokości i niewygodnymi sandałami (serio, taki mądry kiedyś byłem) – i kiedy stanąłem na szczycie, zobaczyłem samą mgłę. Zero czegokolowiek…
Od Słowacji na Babce jeszcze nie byłam, a średnio co roku wchodzimy 😀
Piękne zdjęcia, krokusy wystające spod śniegu. Szczerze mówiąc nigdy tam nie byłam, zainspirowałaś mnie do odwiedzenia tego miejsca.
Swietne zdjęcia i krokusy wystające spod śniegu. Szczerze mówiąc nigdy nie byłam w tym miejscu, ale zainspirowałaś mnie swoim artykułem. Chętnie się wybiorę.
Cześć! Świetnie oglądało mi się Twoją relację- bo sama nie mogę się doczekać aż odkryję góry z drugiej strony granicy! Pozdrowienia
Bardzo się cieszę i naprawdę polecam. A jakbyś miała inne pytania, np. odnośnie dojazdu, śmiało pisz!
Szlak na Babią Górę jest piękny, a z samego szczytu rozciągają się niesamowite widoki.
Góry , pieknie, nic tylko podziwiać, a ja mam tak daleko do gór i rzadko je widuję.
Za to wody mam mnóstwo pod ręką :-)))
Weekendowy wypady robię zazwyczaj w Karkonosze, ale Babią też trzeba ująć w końcu w planach. 😉
Cudna wyprawa! Foty aż oczy rwą😄
Aż tak? 😉 Dzięki 🙂