Wielka Fatra – Križna, Ostredok, Ploska z Vyšnej Revúcy

Share Button

Po wczorajszym nieudanym szczytowaniu dziś prognozy pogody były dla nas dużo łaskawsze. Wręcz dosłownie, wszystkie znaki na ziemi i niebie sugerowały idealny dzień dla górskiego wędrowcy. W nocy była pełnia. A według miejskiej legendy –> pełnia = idealna pogoda następnego dnia. Księżyc dawał tyle światła, że można było bez dodatkowego oświetlenia czytać ściągi z pierwszego semestru. Ponadto – poprzednia noc należała do czarownic i czarowników jako że była to noc Walpurgii.

Nastawiamy budzik godzinę wcześniej. Szybko się zbieramy i jedziemy w to samo miejsce, co wczoraj. Nie marnujemy już czasu na zbędne rekonesanse, przyklejamy auto w to samo miejsce i znaną już nam drogą przemierzamy miejscowość Vyšne Revúce.

Z Vyšnej Revúcy warto zrobić sobie spacer na Sedlo Veľký Šturec. Na przełęcz doliną prowadzi droga szutrowa, która jest też szlakiem rowerowym. Dolina ta stanowi granicę między Wielką Fatrą a Niżnymi Tatrami. Już po kilkunastu minutach spaceru od Vyšnej Revúcy mijamy malownicze formacje skalne i trawertyny, ale to na inny wpis…

Mijamy to samo rozwidlenie co wczoraj, jednak tym razem skręcamy w lewo i podążamy między zabudowaniami Vyšnej Revúcy, by ją w końcu opuścić. Szlak wiedzie piękną doliną z bardzo czystym, szerokim potokiem. Wielokrotnie do niego schodzimy, by się popluskać. Sielanka, pogoda idealna. Dochodzimy do kolejnej łąki z pasterką.

Naprzeciwko pasterki jest ogrodzenie, otaczające tajne zgromadzenie białych, krągłych futrzaków. Ich zagęszczenie przypomina gęstość pulsara, a entropia promocję karpia w Lidlu. Podchodzę bliżej z zamiarem wykonania sesji zdjęciowej tych słodziaków.

Wtem, ni stąd, ni zowąd, w sumie to wiem skąd – z pasterki – wybiega dwóch nieokrzesanych strażników Teksasu. W swym krwiożerczym biegu jeden potyka się o drugiego i to nie raz. W ekspresowym tempie rozkładamy kijki trekkingowe, które udaremniają ich atak. Z kijkami wycelowanymi w napastliwych strażników, powoli mijamy pasterski szałas, z którego wykulał się zaspany baca, uspokajając: „nebujte se, ne ugryzą”. Po tych niemrawych słowach strażnicy jak po zaklęciu zmieniają się w shitsu po obfitym obiedzie.

Idziemy dalej. Dochodzimy do końca łagodnej doliny, skręcamy ostro w lewo i pniemy się stromo zboczem góry. Dochodzimy do rzeki. Po drugiej stronie rzeki widzimy dalszą drogę, jednak żadnego łatwego przejścia przez nią.

Rzeka jest szeroka na jakieś 30 metrów i jest cała wręcz zasypana pniami drzew. Wygląda, jakby ktoś ze zrywki drewna wysypał je tutaj specjalnie. Drzewa są całkowicie spróchniałe, koloru czarnego. Kombinujemy, którędy przejść, jednak okazuje się, że jakakolwiek próba poruszania się po tym próchnie powoduje zapadanie się do rzeki. W końcu pokonujemy ten labirynt z niezłym sukcesem. Ja moczę jeden but i Łukasz też moczy jeden but. Statystycznie mamy dwa suche i dwa mokre buty, he he.

Szlak robi się błotnisty i wąski. Podążamy wąska ścieżką trawersującą bardzo strome zbocze. Ubezpieczamy się krzakami jak poręczówkami, by nie zjechać w dół.

Wreszcie docieramy do lodowca. Możemy już założyć raki, wyciągnąć czekany i związać się liną. A tak na serio to nie. Śnieg zalegający w tej dolinie wygląda dokładnie jak jęzor alpejskiego lodowca. Tak niewysokie góry, a ten rejon nosi ewidentne ślady swej lodowcowej historii.

Doliną docieramy do otwartej przestrzeni. Znowu rzeka. Teraz jednak jest kilka jej koryt, dość łatwo da się znaleźć sposób przejścia. Do hali docieramy stromym podejściem jak przez morenę polodowcową, a widoki przypominają tatrzańską halę.

Szlak wiedzie potokiem, nie obok, nie ma ścieżki, po prostu potokiem. Być może w lato jest nikły lub go wręcz nie ma, ale teraz podczas roztopów jest dość żwawy. Oznakowanie fatalne, trzeba często sprawdzać, czy szlak nie zmienia kierunku.

Od jakiegoś czasu nie widzimy żadnego znaku i pniemy się dalej potokiem. Robi się dość stromo jak na szlak, weryfikujemy z mapą, która też jest bardzo niedokładna można by powiedzieć, że poglądowa. Niestety stwierdzamy, że już dawno powinniśmy opuścić koryto potoku. Szlak kilkaset metrów poniżej odbił w lewo w stronę przełęczy Rybovské sedlo. Jesteśmy już dużo wyżej.

Rezygnujemy z wracania do rzeki i postanawiamy spróbować wejść na dziko na szczyt Križna. Jest bardzo dużo żmij. Jedna z nich w ogóle nie chciała ustąpić drogi. Przy delikatnej próbie przepędzenia wykazała zainteresowanie. Odpuściliśmy, grzecznie ją obchodząc. W sumie to jej dom a nie nasz.

Wspinamy się bardzo stromym zboczem szczytu Križna. Obserwując to, co nad nami, czyli kosówki i czapy śniegu, wybieramy najlepiej wyglądający punkt grani i zmierzamy w jego kierunku. Robi się coraz bardziej stromo. Chwytamy się kosówek i innych gałęzi. Po roztopach ziemi jest mokra i śliska, więc jest trochę adrenaliny. Docieramy w końcu do wypłaszczenia i w końcu naszym oczom ukazuje się antena na szczycie Križna. Trafiliśmy idealnie kilka metrów od szczytu. Odpoczywamy po tym karkołomnym przedsięwzięciu i idziemy dalej głównym szlakiem Wielkiej Fatry w kierunku Ostredoka.

Pogoda jest przecudna, wiatr silny, ale niezbyt zimny. Grzbietówa wynagradza trudy podejścia i w kilka chwil jesteśmy już na najwyższym szczycie Wielkiej Fatry – Ostredoku.

Czy wiecie, że…

Podobno z tego szczytu można zobaczyć Alpy. Serio. Podaję link do strony na której można sobie sprawdzić panoramę z dowolnego punktu dalekie obserwacje Jak ustawicie sobie widok na południowy zachód, i oczywiście powiększycie, to zobaczycie na horyzoncie alpejskie szczyty. Użytkownicy serwisu dalekie obserwacje polują na ustrzelenie foty na Alpy z Ostredoka. Jeśli chodzi o nasze (polskie) góry, to podobno obserwacji Alp można dokonać tylko z jednego szczytu – jest to Śnieżnik Kłodzki w Sudetach Środkowych i nikt tego jeszcze nie udokumentował. Pogranicznicy przebywający tam kiedyś codziennie, twierdzą iż widzieli szczyty Alp Austriackich podczas największych zimowych mrozów.

Z Ostredoka kierujemy się na północ, mijamy urocze skały Suchego Wierchu i schodzimy do Kyšky. Podczas pięknej pogody jest tu zupełnie inaczej niż w dniu poprzednim. Idziemy na Ploską, mijamy miejsce w którym wczoraj odpuściliśmy. Okazuje się, że było to tuż pod szczytem. Na szczycie jeszcze sesja zdjęciowa i schodzimy do sedla Ploskiej, z którego schodzimy żółtym szlakiem do Vyšnej Revúcy. Szlak wiedzie łagodnie cudnymi łąkami, dalej pastwiskami obfitującymi w piękną panoramę aż do wierzchołka Magury, z którego już częściowo lasem i znowu łąkami docieramy do penzionu Horec w Vyšnej Revúcy. 

Przeczytaj jeszcze to:

Niżne Tatry – Veľká Chochuľa z Korytnicy

Majówka – Wielka Fatra i Niżne Tatry – wstęp

Nie do końca udane wejście na Ploską

_________________________________________________________________________________
Spodobał się artykuł? Uważasz, że inni powinni go przeczytać? Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz,
dołączysz do mojego fanpage na Facebooku
dołączysz do obserwatorów na
Instagramie

22 myśli na temat “Wielka Fatra – Križna, Ostredok, Ploska z Vyšnej Revúcy

    1. My ich nie odpędzaliśmy. Po pewnym czasie zrozumieliśmy ich zachowania i po prostu szliśmy. Zawracać? Po co, skoro żmije były wszędzie 🙂

  1. Świetny opis trasy :). Wybieram się na Ostredok za tydzień, jeśli pogoda dopisze. Czyli przy żółtym szlaku szlaku można spotkać pieski? Dobrze wiedzieć, nie lubię takich atrakcji, zaplanuję sobie wejście inną drogą :).

    1. Każda droga na początku szlaku może mieć takie niespodzianki, bo jest dużo pastwisk. Pieski boją się kijków trekkingowych wymierzonych w ich pyski, powinny odpuścić 🙂

  2. Kurczę, w góra zawsze chętnie, ale te żmije… Piesków się nie boję, ale z pełzającymi zwierzętami jest gorzej. Widoki PIĘKNE, ale że Alpy stamtąd widać? Musi być chyba super czyste niebo 🙂

  3. Naprawdę widać Alpy ?! Że ze Słowacji widać, to jakoś mnie nie dziwi, ale ten Śnieżnik…
    Jestem w szoku. Myślałam, że dobrze znam nasze Sudety, a tu taka niespodzianka. Tylko z tego co wiem, Śnieżnik leży w Sudetach wschodnich, czy nie?
    Ciekawy tekst, miło się czyta 🙂

Dodaj komentarz