Wybaczcie, jeśli temat niesmaczny, ale gdy tylko usłyszałam o zjawisku zwanym placentofagią, zdecydowałam, że muszę o tym napisać. Ale nawet jak dla mnie temat mocno kontrowersyjny. Bardzo mnie ciekawi Wasze zdanie na ten temat.
Okazuje się, że placentofagia, czyli zjadanie łożyska przez ssaki istnieje od zamierzchłych czasów. Wśród zwierząt jest to naturalny proces wydawania na świat potomstwa, kiedy to samica dokładnie pozbywa się wszelkich śladów porodu, zjadając łożysko, pępowinę i wszelkie błony. Można wysnuć teorię, samica po urodzeniu dąży do ukrycia faktu narodzin młodych przed drapieżnikami, dlatego zaciera wszelkie ślady. Przy okazji matce potrzebny jest regenerujący pokarm, bogaty w białko i hormony przyspieszające obkurczanie się macicy oraz redukujące stres i ból. Nie trzeba dodawać, że zwierzątka takie części zjadają na surowo.
Moda na zjadanie własnego łożyska przez świeżo upieczone mamy, a nawet przez członków rodziny, jest obecnie popularyzowana wśród zachodnich celebrytek. Podobno niektóre miksują łożysko i spożywają na surowo w formie koktajli… Spożywanie łożyska w formie surowej spotyka się z jednoznaczną krytyką, ponieważ we krwi mogą znajdować się chorobotwórcze patogeny. Bezpieczniej może byłoby jakoś spreparować to łożysko, najbardziej znaną formą przetwarzania łożyska jest jego kapsułkowanie.
Jak wygląda proces kapsułkowania:
Łożysko przed rozpoczęciem procesu przetworzenia musi być przechowywane w niskiej temperaturze. Jeśli kapsułkowanie odłożone jest w czasie, łożysko powinno zostać zamrożone. Chcąc uzyskać z łożyska proszek, należy je dokładnie oczyścić, ugotować na parze, następnie wysuszyć w odpowiedniej suszarce, skruszyć i umieścić w kapsułkach.
W Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, gdzie placentofagia jest praktykowana, kapsułkowaniem łożyska zajmują się położne lub doule, które posiadają odpowiedni certyfikat i ukończyły specjalne kursy. Zabierają wtedy łożysko i przetwarzają w odpowiednich warunkach. W zależności od wielkości łożyska można uzyskać około 100 kapsułek, a przyjmuje się je na przykład trzy razy w ciągu dnia po dwie sztuki. Czasami dodatkowo wykonuje się z części łożyska nalewkę na bazie alkoholu i pozostawia na przyszłość, kiedy może okazać się potrzebna, na przykład w okresie menopauzy. Prawo amerykańskie nie reguluje kwestii przetwarzania łożyska, ale w niektórych stanach szpitale wcale nie wydadzą go pacjentce.
W polskich szpitalach łożyska nie są wydawane pacjentkom. Łożyska są traktowane jako „odpad medyczny”, przeznaczony do utylizacji. Na pewno w naszym kraju taki proceder jest dość szokujący.
Dlaczego matki to robią?
Wiecie co, muszę w tym momencie zacytować słowa znanego polskiego etnobotanika, Łukasza Łuczaja:
W Wielkiej Brytanii jedzenie przez rodziców dziecka łożyska nowo narodzonego dziecka jest już czymś częstym. U nas jest to wciąż niezwykle rzadkie wydarzenie. Na pewno nie sprzyjają temu durne przepisy obowiązujące polskie szpitale, które zmuszają je do utylizacji, czytaj wyrzucenia łożyska na śmieci – zamiast zwrotu matce. Na szczęście moje obie córki przyszły na świat w Anglii i nie było im dane poznać horroru polskich porodówek. Kiedy urodziła się pierwsza, moja żona Sarah powiedziała: „Wiesz, w Anglii je się łożyska, w każdym razie wielu ludzi z kręgów alternatwnych je je”. I rzeczywiście, pielęgniarka ze szpitala w Taunton , nawykła do hipisów z okolicznego Glastonbury, zapytała:
– Zapakować?
– Yes, please – odpowiedziałem.
Łożysko ludzkie wygląda trochę jak wątroba. W smaku pomiędzy polędwicą i wątrobą. To po urodzeniu pierwszej córki ważyło chyba z osiemdziesiąt deko. Jedną trzecią zjadłem na surowo. Drugą porcję zjadłem jak tatara, z pieprzem, jajkiem, tylko nie miałem ogórków, bo to w Anglii było. Z trzeciej zrobiłem curry tikka masala, chciałem dać Sarze, przyniosłem do szpitala, ona nie chciała, zasłaniając się wegetarianizmem, to zjadłem.
Zupełnie poważnie – czy wegetarianin mógłby zjeść własne wnętrzności?
Ale wracając do tematu – dlaczego matki suplementują swoje łożysko?
Matki argumentują, że nie ma niczego zdrowszego i lepszego dla kobiet od lekarstwa, które wytworzyły same, we własnym organizmie.
Łożysko zawiera całe bogactwo naturalnych i zdrowych składników odżywczych:
- hormony: prostaglandyna i oksytocyna
- żelazo
- białko
-pobudza laktację i zapobiega problemom z karmieniem piersią,
-pozwala nawiązać szczególną więź z dzieckiem,
-pomaga im zwalczyć depresję poporodową
-wspomaga regenerację organizmu po porodzie.
Faktycznie, nie ma zbyt wielu badań potwierdzających prozdrowotne działanie suszonego łożyska, istnieją za to świadectwa matek, które to zrobiły 🙂
Źródła:
https://www.piwnooka.pl/placentofagia/
Placentofagia: ludzkie łożysko jako produkt kulinarny i leczniczy
Screeny zdjęć pochodzą z filmu:
_______________________________________________________________________
Spodobał się artykuł? Uważasz, że inni powinni go przeczytać? Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz,
dołączysz do mojego fanpage na Facebooku
dołączysz do obserwatorów naInstagramie
Jestem bardzo wrażliwą i ten temat mnie przeraża. Wiem, że niektóre kobiety tak robią, ale ja bym nie mogła…
Z wrażeniem przeczytałam cały wpis. W pierwszej chwili byłam oburzona. Jak to zjeść łozysko? Ale na końcu stwierdziłam, że to nie jest takie nawet dziwne. Skoro to ma pomóc mojemu dziecku w rozwoju to chętnie to zrobię. Ciekawe dlaczego w Polsce przepisy tego zabraniają.
W polskich szpitalach obowiązuje ustawa o utylizacji odpadów medycznych
Brzmi obrzydliwie, ale co zrobić… Zwierzęta zjadają, ale czy ludzie muszą? Nie.
Słyszałam o tym, dla mnie temat kontrowersyjny tak jak i dla Ciebie. Na szczęście mogą sobie na to pozwolić tylko niektóre ssaki 😉
Nie, jestem na nie, tzn. ja sama bym nie zjadła, ale jeśli ktoś to robi – cóż jego wybór. z chęcią zapoznam się z danymi , z badaniami naukowców czy faktycznie zjadanie własnego łożyska coś daje
Jestem wrażliwą osobą i ten temat mnie przerasta,
obiecałam, że wpadnę po audycji i jestem
Pierwsze wrażenie na nie, zastanawianie się, czy ja bym tak mogła, ale później szybka refleksja, a dlaczego by nie jeśli miałoby przynieść korzyści. Choć natychmiast szukałabym uzasadnienia wśród lekarzy, nie tylko naukowców.
Ostatnio słyszałam o tym w telewizji i chyba mnie to przerasta. Osobiście nigdy nie zdecydowałabym się na coś takiego i sama myśl o tym jest niesmaczna.
Jak to się mówi: wolność Tomku w swoim domku. Jeśli ktoś ma ochotę – nie mam nic przeciwko. 😉
Na pewno ciekawy jest w tym całym procesie aspekt szacunku do ciała i do tego co zostaje po porodzie. I tego, że w Polsce jest to traktowane jako „odpad medyczny” coś co było tak ważne przez 9 miesięcy. Temat trudny i trochę kontrowersyjny. Trudno mi wyrazić jakąś jednoznaczną opinię….Dzięki za poruszenie go!
W kosmetyce jest ratunkiem dla podstarzalych osób. Kobiety od zarania robiły sobie maseczki na twarz i ciało jako lekarstwo. Zjadłabym łożysko, przebadane i zalecone przez lekarza. Wykorzystałabym w kosmetyce jeśli jest źródłem poprawienia urody „jestem tego warta”. Są gorsze, chemicznie uzdalniane produkty, które jemy bez zastanowienia. Łożysko byłoby czymś niezwykłym ale możliwym w mojej urozmaiconej diecie. Nad wątrobą bym się zastanawiała, bo w bio jedzeniu jest do kupienia. Ja i dzieci stanowimy całość.