Wreszcie zrozumiałam, choć trwało to trzy lata.
Kiedy w 2018 w rumuńskich Karpatach Marmaroskich uciekaliśmy przed stadem półdzikich psów pasterskich, i kiedy sytuacja została już opanowana, nasz rumuńskojęzyczny przewodnik Piotr zerwał roślinę o nazwie ciemiężyca. Za cholerę nie potrafiliśmy zrozumieć w jakim celu on to robi, więc wydawało nam się wtedy, że mówił, iż jest to składnik lokalnej zupy…
Eh, mówią, że brak znajomości prawa nie usprawiedliwia, brak umiejętności posługiwania się językiem rumuńskim nie zwalnia z myślenia, a brak znajomości roślin może spowodować przedwczesne zezgonowanie.
Ów ciemiężyca, bo o niej mowa, jest rośliną zielarską o silnym działaniu i wielce niebezpieczna! Roślina ta nie ma naturalnych wrogów, za to potrafi wybić połowę wojska. Nieumiejętnie stosowana może w skrajnym przypadku spowodować nawet śmierć u człowieka i zwierząt. Pod żadnym pozorem nie wolno pchać do paszczy nieznanych chaszczy!
Zupa z ciemiężycy… ja, yhm… taka na jeden raz.
Widzicie więc, że brak wiedzy może kosztować życie, a gadanie, że „naturalne jest bezpieczne i nieszkodliwe” doprowadza mnie do szału. Także – uważajcie. Serio.
Przewodnik Piotr zbierał ciemiężycę w zupełnie innym celu, dopiero teraz to do mnie dotarło! On przygotowywał chemiczną broń na wypadek ataku psów pasterskich! Jest to naturalny gaz łzawiący. Jak to człowiek całe życie się uczy. No kto by pomyślał!
Otóż surowcem ciemiężycy (zielonej, białej lub czarnej) Veratrum lobelianium, album lub nigrum są liście lub kłącze z korzeniami. Jej substancją czynną są alkaloidy o nazwie weratryna.
Stosowana zewnętrzne w formie sproszkowanego surowca działa drażniąco i znieczulająco, przeciwbólowo. Jest to silny środek rumieniotwórczy. Przedawkowanie prowadzi do martwicy skóry lub błon śluzowych.
Ciemiężyca odegrała duża rolę jako broń chemiczna – proszek z niej rozsypywany był w kierunku wroga.
Jest to także naturalna „broń” przeciwko wszelkim zwierzętom zarówno zimno- jak i ciepłokrwistym.
Proszek ciemiężycowy, rozsypany między grządkami ogródka, na schodach czy przy wycieraczce, skutecznie odstraszy wszystkich „nieproszonych” gości – kuny, obce koty, psy, (no dobra, nasze zwierzaki też), ślimaki, mrówki, wszelkie pasożyty zewnętrzne, dżdżownice, krety, myszy, jeże, ptaki, płazy, ptaki, lisy, dziki… powąchanie proszku spowoduje u nich nagłe krztuszenie się i kichanie lub wywołanie ostrej wydzieliny. Płazy czy owady tego nie przeżyją. Proszek ciemiężycowy z łatwością zabija ryby, więc nie zaleca się sypać jej wokół oczek wodnych lub stawów. Ciemiężyca i proszek z niej nie wywiera negatywnego wpływu na inne rośliny.
Ciemiężyca nie ma naturalnych wrogów, choć wyjątkiem jest kilka rodzajów chrząszczy, które same chcą nasycić się weratryną, by nie stać się łatwym łupem.
Rosnąca ciemiężyca sama w sobie nie wykazuje działania odstraszającego, nie wydziela weratryn, toksyczne działanie ma sproszkowana ciemiężyca lub rozpylony ocet 1-procentowy albo nalewka.
Minimalne jej przedawkowanie powoduje wymioty, uszkodzenie mięśnia sercowego, chwiejny chód, silne podrażnienie błon śluzowych i w końcu zapaść kończącą się śmiercią. Wysuszenie rośliny nie zmniejsza toksyczności surowca z niej pozyskanego. Nadmierne wcieranie przetworów ciemiężycowych w skórę oraz stosowanie jej na skórę uszkodzoną może spowodować zatrucie organizmu, łącznie ze zgonem.
Inspiracją do napisania tego artykułu był wykład z kursu fitoterapia szczegółowa prowadzącego przez doktora Różańskiego oraz moje doświadczenia z podróży. Na zdjęciu głównym pozuje suczka Wilma, która czai się wśród ciemiężycy. Autorem zdjęcia jest Paweł Rdes.
Zachęcam do poszerzania edukacji z zakresu ziołolecznictwa – ta wiedza może ocalić nasze życie lub zdrowie.
_____________
Spodobał się artykuł? Uważasz, że inni powinni go przeczytać? Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz,
dołączysz do mojego fanpage na Facebooku
dołączysz do obserwatorów na Instagramie
Tańczący z psami – Karpaty Marmaroskie, Rumunia Północna, część II
Widziałam skrót Twojego wpisu na facebooku. Bardzo wartościowy i pomocny. Aż sama rozejrzę się, czy nie mam jej gdzieś w ogrodzie i usunę.
Jednak z drugiej strony jest to cenny surowiec zielarski – jeśli się zna jego przeznaczenie 🙂
No właśnie, tej wiedzy mi brakuje, dlatego bardzo ostrożnie podchodzę. Ostatnio studiowałam rośliny, których nie powinnam trzymać w domu ze względu na obecność kota.
Warto wiedzieć, co faktycznie może nam zaszkodzić. Dziękuję za ten wpis.
Wow. Ileż to się jeszcze trzeba uczyć. Dobrze, że powstają takie artykuły, które poszerzają nasze horyzonty.
To prawda, nigdy nie wiadomo kiedy trafimy na nową wiedzę i kiedy ona nam się przyda.
Jestem zaskoczona i jest to dla mnie nowa informacja. Dziękuję za to, że dzielisz się z innymi swoją wiedzą.
Właśnie z powodu mojej słabej wiedzy o roślinach boję się na własną rękę decydować, które mogę spożywać, podczytuję zatem takie wpisy i dowiaduję się czegoś nowego.
Uuuu człowiek nawet nie zdawał sobie sprawy z istnienia takiej niebezpiecznej roślinki! 😀
nie wierze że on to chciał na zupę :0
super