Przyroda wiele oferuje nam i to całkiem za darmo. W czasach wojny to właśnie dzikie rośliny, za wielu uznanych za niejadalne, ratowały ludzi przed głodem.
Pączki kwiatów leszczyny (męskie), te zwisające, żółte „kotki”, można wykorzystywać jako formę gemmoterapii, czyli terapii leczenia pączkami. W internetach spotkać się można głównie z przepisami na herbatki z kwiatostanów leszczyny, zaś rzadko można znaleźć przepisy na jakieś potrawy. W dzisiejszym wpisie prezentuję niecodzienne klopsy z tej części rośliny.
Najpierw jednak chciałam Was przestrzec przed beztroskim rzucaniem się na kwiatostany leszczyny, zawierające spore ilości pyłku. U niektórych osób mogą wywołać uczulenie, objawiające się drapaniem w gardle, dusznością, swędzeniem w nosie, zawrotami głowy, wysypką lub niestrawnościami. Dlatego najpierw skosztujmy kawałeczek pączka i obserwujmy, czy nie wystąpią jakieś reakcje alergiczne.
Kwiatostany leszczyny zawierają wiele cennych składników, w tym potencjalnie uczulający pyłek. Ja przepłukałam wodą, pozbywając się pyłku. Męskie kwiaty leszczyny zawierają następujące substancje (informacje zaczerpnięte od doktora Różańskiego):
flawonoidy, śluzy, fitohormony, fitosterole, fitochinony, kwasy (chlorogenowy, benzoesowy, betulinowy, alantoinowy, katechinowy, salicylowy), garbniki, sacharydy, trójterpeny, olejek eteryczny, żywica.
Pączki leszczyny można stosować na następujące schorzenia:
Zaburzenia hormonalne, zaburzenia przemiany materii, zatrucia, nieżyty przewodu pokarmowego, przewlekłe choroby skórne na tle autoagresji i zaburzeń metabolicznych, zapalenie układu moczowego i płciowego, zapalenie układu oddechowego, zapalenie gruczołu mlekowego (piersi).
Nie wiedziałam o tym, ale wg informacji dr Różańskiego napar z kwiatów leszczyny można podawać niemowlętom przy kaszlu i zapaleniu gardła oraz oskrzeli w ilości 1-2 łyżeczek 3-4 razy dziennie. Taki napar należy osłodzić sokiem owocowym.
Więc jak, wspieramy się leszczyną na przednówku? 🙂 To lecimy z przepisem na klopsy.
Z podanych proporcji wychodzi gdzieś 13 kotlecików. Klopsy świetnie smakują podane z kaszą i sosem pieczarkowym lub na grzance z bagietki. Ilość 2,3 kotleciki na osobę dorosłą będzie w sam raz.
Składniki:
1 szklanka oczyszczonych kwiatostanów leszczyny (trzeba ziarenka oddzielić od ogonka)
6-7 łyżek mąki kokosowej
łyżka mąki migdałowej (opcjonalnie)
ok. 3-4 łyżek mleka kokosowego
woda do nadania właściwej konsystencji
łyżka płynnego słodzidła (np. syrop z agawy)
łyżka płatków drożdżowych (opcjonalnie)
łyżeczka sosu sojowego
jajko lub glutek z siemienia lnianego
olej kokosowy do smażenia
Proponowane przyprawy:
czubryca zielona
papryczka chilli w proszku
papryka słodka wędzona w proszku
ząbek czosnku
pieprz
kurkuma
sól
Składniki mieszamy tak, aby uformować kształt kotlecików. Smażymy na oleju kokosowym.
Gotowe klopsy mają kokosowy, słodki posmak, przełamany wytrawnością przypraw. Zachęcam do własnych eksperymentów kulinarnych 🙂
_________________________________________________________________________________
Spodobał się artykuł? Uważasz, że inni powinni go przeczytać? Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz,
dołączysz do mojego fanpage na Facebooku
dołączysz do obserwatorów na Instagramie
Nawet nie wiedziałam, że można coś takiego zrobić i zjeść. Naprawdę będę musiała kiedyś spróbować.
P.s na początku myślałam, że tam na talerzu są robaki.????
Taa, dżdżownice 😉
To jeden z najbardziej oryginalnych przepisów jakie kiedykolwiek widziałam ;).
Też uważam, że to jeden z najbardziej oryginalnych przepisów, ale z chęcią skorzystam 🙂
Nigdy nie próbowałam takich przepisó. Ale myślę że jak ktoś by mi zaproponował takie danie to bym spróbowała
Mam alergię na leszczynę, jestem ciekawa czy mój organizm jakoś zareagowałby na fakt, że zjadłam leszczynę ?
Woow!!!! Serio??? W życiu bym się nie spodziewała, że można takie cudo upichcić… 😉
O kurcze! Ale pysznie wyglądają, serio – zjadłabym bez mrugnięcia okiem 🙂 Nigdy nie jadłam czegoś podobnego i jeżeli smakują tak jak wyglądają to cały talerz biorę w ciemno 🙂
A ja myślałam, że widziałam już wszystko… Jestem w szoku, że z takiej rośliny można takie danie wyczarować… ?
Oj chyba jednak się nie zdecyduję na powtózenie przepisu ;).
W takiej odsłonie klopsów jeszcze nie miałam okazji posmakować, zapisuję w pamięci, aby poznać nowe wrażenia.
Jesuuu, ale u Ciebie super rzeczy. To wszystko rośnie u mnie w ogrodzie. Muszę pamiętać o Twoim blogu 🙂
Pytałam różne osoby, ale nikt nie próbował jeszcze takich smakowitości 🙂