Veľký Choč, ta najwyższa góra Gór Choczańskich, jest uważana za jeden z najlepszych punktów widokowych na Słowacji. Podobnie, jak z Babiej Góry ze szczytu roztaczają się panoramy na najpiękniejsze partie gór Słowacji. Z Choča zobaczymy: Tatry Zachodnie i częściowo Wysokie, masyw Kráľovej Hoľi, Niżne Tatry z Dumbierem i Chopokiem, połoniny Wielkiej Fatry, aż po Małą Fatrę z Rozsutcami. Na północ wyłania się Babia, Pilsko oraz Beskid Śląsko-Morawski.
Na Veľký Choč prowadzi wiele szlaków:
z Wyżniego Kubina 3,15 h, ok. 1100 m podejścia;
z Jasenová 3 h 30 min, ok. 1070 m podejścia;
z Valaskiej Dubovej, przez Pośrednią Polanę, 2 h 30 min, ok. 1000 m podejścia;
z Rużomberoku przez przełęcz Spuštiak, przez Pośrednią Polanę, 4 h 30 min, ok. 1150 m podejścia;
z Rużomberoku koło ruin zamku Likava, przez przełęcz Spuštiak, 4 h 30 min, ok. 1200 m podejścia;
z Liskovej, 4,15 h, ok. 1140 m podejścia;
z Lúčky, 3 h 15 min, ok. 1000 m podejścia.
My wybraliśmy wariant z Valaskiej Dubovej.
Zaparkowaliśmy samochód pod Janosikową Karczmą, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Bez problemu w okolicy można znaleźć bezpłatny parking, na przykład za karczmą.
Jest godzina 6:40 i rozpoczynamy naszą wędrówkę. Zanim dotrzemy do pięknej, zielonej i malowniczej przełęczy (Stredná poľana), czeka nas dość mozolna droga pod górkę, która wiedzie przez świerkowy las.
Niebieski szlak zaczyna się naprawdę pięknie. Idąc zieloną polaną, po prawej stronie widzimy ławkę z zadaszeniem, przy której znajduje się ujęcie z wodą. Po 15 minutach docieramy do kolejnej ławki z zadaszeniem, w pobliżu której płynie strumyk. Na tym odcinku to już trzecia możliwość zaczerpnięcia wody (jeszcze przy sklepie jest taka możliwość) Po kolejnych 25 minutach po lewej stronie wyłaniają się ciekawe formacje skalne, a my podążamy pięknym, skalnym wąwozem.
Nadal wspinamy się pod górkę, aż po ok. 25 minutach droga robi się coraz bardziej stroma i skręca ostro w prawo. Jeszcze tylko parę chwil i zaraz będziemy na przełęczy.
Na przełęcz docieramy o godzinie 8:00. Jest cudownie, wysiłek został wynagrodzony. Oto naszym oczom ukazała się piękna, rozległa zielona łąka, gdzie słońce łaskawie otulało nas swymi promieniami, ptaki cudownie śpiewały, a kojące zapachy przyrody wypełniały przestrzeń. Byliśmy zupełnie sami i chłonęliśmy ten spokój.
Po prawej stronie na polanie ulokowany jest drewniany szałas, owczarnia. W porze wypasu owiec śpią tu pasterze. 1000 metrów od szałasu, idąc czerwonym szlakiem w kierunku Rużomberoka jest oznaczone miejsce, gdzie można zaczerpnąć wodę.
Z Pośredniej polany już tylko godzina podejścia na szczyt. Bardzo lubię ten moment, ponieważ od teraz czeka nas ciekawe podejście przeplatane kilkoma polanami.
Na szczyt idziemy dalej czerwonym szlakiem. Jest to tzw. „zimna” trasa, która dostosowana jest do warunków zimowych. Jest ubezpieczona w łańcuchy, które latem są tylko ciekawostką turystyczną.
W końcu o godzinie 9:00 szczęśliwi docieramy na szczyt. Widoczność może nie jest idealna, bo aura jest lekko mleczna, ale i tak rozpoznajemy większość pasm i wierzchołków górskich.
Na szczycie pozwalamy sobie na dłuższe posiedzenie, ciesząc się, że zdążyliśmy przed upałem.
Schodzimy tym razem szlakiem zielonym i w Valaskiej Dubovej jesteśmy gdzieś na 12:00. Po drodze jeszcze mijamy przedstawicieli fauny:
Zahaczamy o jedyny tu sklep, robiąc zakupy. Z tego, co pamiętam sklep ma ograniczone godziny otwarcia, w sobotę jest czynny tylko do godziny 12, a w niedzielę jest zamknięty.
Valaska Dubova jest maleńką mieściną z jednym sklepem, karczmą, strażą pożarną, pocztą, przystankiem autobusowym, kościołem i cmentarzem. Mimo to widać tu ciągły rozwój. W tym roku odnowiono ryneczek, w centrum którego postawiono fontannę, dwie ławki i termometr wraz z godłem gminy. Zauważyłam też, że blisko wejścia na szlak buduje się kolejne miejsce noclegowe.
Wyjeżdżając ze Śląska, Małopolski lub okolic, rzeczywiście można Wielkiego Chocza „zrobić” beznoclegowo. My jednak postanowiliśmy spędzić noc w motelu – restauracji pod nazwą Janosikowa Karczma.
Może nie jest to hotel z gwiazdkami i nawet komfort w pokojach może pozostawiać do życzenia. Największą wadą jest natrysk bez brodzika, a drzwi do łazienki to prowizoryczna harmonijka, w efekcie czego woda podczas brania prysznica może wpływać do pokoju. Z drugiej strony goście dostają dodatkowe ręczniki, które można użyć do ścierania podłogi 🙂 Niezaprzeczalnym plusem są bardzo wygodne łóżka. Okna pokoi nie wychodzą bezpośrednio na knajpę, więc nie dociera hałas z zewnątrz.
Mimo to my się tu czuliśmy naprawdę swojsko.
Pokój 3 osobowy to wydatek zaledwie 20 euro za noc. Pokoje wyposażone są w lodówkę, a na korytarzu dla gości przewidziany jest czajnik i kubki (czajnik teoretycznie powinien być na miejscu, chyba że ktoś go zakosi do swojego pokoju, to go nie ma :/ )
Jedzenie w restauracji oceniam jako bardzo dobre i mówię to ja, wybredna wegetarianka 🙂 Dla jedzących mięso: widziałam ogromne talerze ze sporą zawartością jedzenia takiego jak kotlet, pieczone ziemniaki i surówki. Można sobie pojeść za niewielkie pieniądze. Ludzie też się zachwycali zupami-kremami czosnkowymi z grzankami oraz regionalnymi haluszkami. Poniżej prezentuję sfotografowane aktualne menu, na stronie tego nie znajdziecie.
Z kolei my wyczailiśmy dla siebie posiłek, który mogę z czystym sumieniem polecić i chyba nie będzie przesadą, jeśli powiem, że lepszej pizzy nie jadłam. Restauracja od dłuższego czasu ma promocję: trzecia pizza gratis, więc za 3 pizze serowe zapłaciliśmy 9,61 euro. Pizza na ultra cienkim cieście z mega dużą ilością różnych słowackich serów. Za piwo i kofolę z kija zapłacimy po 1 euro.
I co Wy na taki wyjazd? 🙂
_________________________________________________________________________________
Spodobał się artykuł? Uważasz, że inni powinni go przeczytać? Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz,
dołączysz do mojego fanpage na Facebooku
dołączysz do obserwatorów na Instagramie
Wybieramy się w tym roku w słowackie Tatry! Strasznie tęsknie za górami. CO prawda w tym roku nie pójdę w grupie szturmowej, muszę znaleźć jakiś bardziej lajtowy szlak dla mniej sprawnych 😉
Piękne widoki!!
Tatry Słowackie nieźle dają w kość. Ale cóż zrobić, gdy się tęskni…
Fajny, bardzo kompleksowy miniprzewodnik. Ja tam bym chętnie skorzystała z podpowiedzi i wyruszyła tam, gdzie jeszcze nie byłam 😉
I co ja mam napisać??? Jak oddać to wielkie poczucie zazdrości, które we mnie rośnie, gdy patrzę na te góry? 😉 A ja dopiero w sierpniu w Bieszczady, to jeszcze tyle czasu!…
Nic to, na Podlasiu też jest pięknie, chociaż zupełnie nie górzyście. Dam radę. 🙂
Tęsknie za górami. Póki dzieci są jeszcze małe na razie nie możemy sobie na to pozwolić niestety.
Piękne zdjęcia!
Ciągle nie dotarliśmy na Słowackie Tatry, a z tego co widzę warto!
Byłam ostatnio w Żilinie na Słowacji, po górach niestety nie miałam możliwości chodzić ale widoki zapierały dech w piersi. Czuję, że w końcu wyprawa w Słowackie Tatry dojdzie do skutki, te góry kuszą mnie z każdej strony 🙂
Kuszą – więc to jest znak 🙂
Co za wspaniałe miejsce. Warte zainteresowania. 🙂 Może w przyszłości.
Jaki uroczy ślimaczek! Fajne widoki, fajny wyjazd!
Oj, dawno mnie tam nie było, dawno. Wspomnienia się zacierają, a to znak, żeby koniecznie się wybrać ponownie. Muszę wygospodarować trochę czasu. Może jesień będzie łaskawa, bo marzą mi się kolorowe jesienne widoki. 🙂
Zazdroszczę Ci tych pięknych widoków – kocham góry
Świetny koncept na weekendowy wypad. Niedrogo, a i widoki fenomenalne. 😉
fajne krajobrazy
Uwielbiam takie widoki! Zapierają dech w piersiach! 🙂
Na Choczu jeszcze nie byłam, choć planuję od dawna. Zainteresowały mnie jednak te czasy szlakowe. Czy one są wzięte z jakiejś mapy? Chciałam wchodzić od strony Lucek, ze względu na stosunkowo najmniejsze przewyższenie, ale te 4 godziny z hakiem przyznam, że odstraszają…
Czas poprawiony (miało być 3,15). Dzięki za wskazówkę 🙂