Krywańska Mała Fatra, część zachodnia, cz.II. Wielki, Mały Krywań, Biele Skaly, Suchy.

Zapraszam do części I.

Znów startujemy z parkingu Vratna, zielonym szlakiem podchodzimy do Snilovskeho Sedla. Drogę znamy już tak na pamięć, że rutynowo powtarzamy te same miejsca odpoczynku i przystanek na wodopój.

Ze Snilowskeho Sedla czerwonym szlakiem wchodzimy na Wielki Krywań, góra o tej godzinie jeszcze świeci pustkami, więc możemy w samotności ze szczytu kontemplować wyśmienitą panoramę.

Obserwujemy, jak po dotarciu pierwszego wagonika wyciągu wytaczają się tabuny zdobywców Krywania. Kolejni, kolejni, dosłownie wszyscy idą w naszym kierunku.

Pogoda jest słoneczna, jednak bardzo silny wiatr uniemożliwia wykonanie podstawowych czynności – wyciągnięcie czegoś z plecaka czy dokonanie upgrade’u garderoby. W sumie to przez ten wiatr i tak nie da się tu długo siedzieć, więc idziemy dalej.

Do Vratnej celowo przyjechaliśmy autobusem, z nieśmiałym planem przejścia całej zachodniej części krywańskiej Małej Fatry. Plan jest dość nieśmiały, ponieważ już dwa razy tę trasę przeszliśmy, pierwszy raz od zachodu na wschód, kolejny raz od wschodu na zachód, czyli tak jak dzisiaj. Pamiętamy doskonale, jaki to hardkor. Koniec naszej trasy znajduje się na wysokości 360 m n.p.m., a po drodze mamy kilka szczytów o wysokościach od 1400 do 1700.

Suma różnicy wysokości na tej trasie jest wręcz alpejska.

Dzisiaj obraliśmy sobie łatwiejszy wariant, czyli Vratna – Varin. Łatwiejszy, ponieważ w tym kierunku jest więcej zejść niż podejść.

Opuszczamy najwyższy punkt naszej trasy z lekkim niedosytem, ponieważ chcieliśmy tu spędzić więcej czasu. Schodzimy w kierunku północnym, a wiatr napiera od południa, ułatwiając nam przemieszczanie się.

Przechodzimy przez malowniczy wierzchołek Pekelnika i dochodzimy powoli do przełęczy pod Małym Krywaniem. Kilkadziesiąt metrów przed przełęczą jest źródełko, gdzie planowo tankujemy.

Podejście na Mały Krywań jest dość męczące, jednak trudno mu zarzucić monotonię. Jeśli ktoś będzie podążał tym szlakiem pierwszy raz, to musi się liczyć z poczuciem humoru tej góry.

Szczyt kilkakrotnie sprawia wrażenie, że już jest w zasięgu ręki, jednak po jego osiągnięciu z rozczarowaniem widzimy kolejny, który zarzuci tym samym żartem. Drogę na Mały można dokładnie obejrzeć ze szczytu Wielkiego i policzyć sobie przedwierzchołki, co by się nie wkręcić w ten żart.

Początek podejścia jest dość stromy i widać cel w postaci wymiarowej piramidy. Tuż przed wierzchołkiem szlak odbija w lewo i bardzo widokowo trawersuje grzbiet. Potem są jeszcze dwa takie wierzchołki, ale z łagodniejszym podejściem, by w końcu osiągnąć grań szczytową, którą w klimacie troszkę tatrzańskim (polecam szczególnie zimą) osiąga się właściwy wierzchołek.

Kolejne idealne miejsce na odpoczynek i kontemplację przyrody. Jednak wiatr, mimo iż już cieplejszy, wygania nas z hukiem.

Schodzimy do Sedla Priehyb i podchodzimy w kierunku wierzchołka Stratenec. Tu skalną percią będziemy podążać aż do wierzchołka o nazwie Suchy. Droga wiedzie strzelistymi grzędami skalnymi z mało wybitnymi szczytami. Ich wybitność sięga tylko kilkudziesięciu metrów, jednak jest ich sporo. Co chwilę do góry i na dół, do góry i na dół. Miejscami są prawie pionowe przejścia skalne, a wszystko bardzo gęsto porośnięte kosówką.

Grań ta nosi nazwę Biele Skaly. Odcinek ten uważam za jeden z najpiękniejszych w Małej Fatrze i uważam za punkt obowiązkowy w tych górach.

Niestety, każdorazowo, kiedy przechodzimy tę część grzbietu, mamy już za sobą sporo drogi i zmęczenie skutecznie utrudnia podziwianie tego pomnika przyrody.

Większość, a może i wszystkie z osób, które tu dziś spotkaliśmy (raptem kilkanaście osób) przyszło tutaj ze schroniska Chata pod Suchym. Myślę że jest to dobre rozwiązanie, ponieważ ze schroniska można tu dotrzeć w zaledwie 1,5 h.

My już niestety nie hasamy dumnie po skałkach, tylko ociężale zmagamy się z kolejnym i kolejnym podejściem.

Główny grzbiet krywańskiej Fatry kończymy na wierzchołku Suchy, skąd dalej czerwonym szlakiem schodzimy do hali Javorina. Jest tam niewielki wyciąg narciarski poprowadzony do Chaty pod Suchym.

O chacie mogę powiedzieć, że jest to jedne z najlepszych schronisk, jakie miałam okazję odwiedzić. Schronisko jest malowniczo położone, z klimatem, bardzo miła obsługa, otoczenie sielankowe. Jest to jedno z tych miejsc, którego nie chce się opuszczać. Przy chacie jest źródło, wokół wypasają się kozy i owce, między licznymi ławkami pełzają leniwe koty. Bufet świetnie wyposażony, polecam herbatę z miodem w rozmiarze 3 xl za 1 euro. Jest wybór czapowanych piw i sporo zestawów obiadowych. Jest czysto i schludnie.

Dzisiaj jednak nie zatrzymujemy się w chacie, a czerwony szlak zmieniamy na zielony, podążając w kierunku miejscowości Varin.

W zeszłym roku na tym szlaku kilkukrotnie się zgubiliśmy. Poprzewracane drzewa uniemożliwiały orientację. Mając świadomość, ile czasu możemy tu stracić, podkręcamy tempo. Okazuje się na szczęście, że szlak został odnowiony. Drzewa zostały uprzątnięte lub uporządkowane, co umożliwiło przejście. Miejscami szlak wręcz został wytyczony na nowo, inaczej niż stara droga.

W jednym miejscu monterzy przychałturzyli w myśl dewizy: jesteś turystą, to se radź. 🙂 Jest takie jedno oberwane zbocze, prawie pionowe, ziemisto – błotniste. Nie da się nim zejść. A za tym miejscem dalej dumne znaki na drzewach.

Dochodzimy do drogi asfaltowej, którą wyczerpani jeszcze kilka kilometrów docieramy do głównej drogi między miejscowościami Varin a Nezbudska Lucka nad rzeką Vag. Stąd już całkiem wykończeni dochodzimy do ślicznej starówki i centralnego dworca autobusowego w Varinie. Ogarniamy przystanek, za 15 minut mamy autobus do Terchovej, w której stacjonujemy. Super, idealne zakończenie dzisiejszego dnia.

Takiego chooya. Zaraz się dowiemy jak dostaniemy po czapie. Autobus oczywiście nie przyjeżdża. Ani kolejny.

Na przystanku robi się tłoczno, ludzie tak sobie stoją, po czym rozchodzą się w różne strony. WTF? Żeby było miło, nie ma skrawka cienia ani przewiewu. I w takich warunkach czekamy już 1,5 godziny. Podjeżdża jakiś autobus i dowiadujemy się, że stąd autobusy do Terchovej nie odchodzą. Mamy podejść do głównej trasy Żylina-Terchova. Słowa cisną się na usta, czemu ma służyć rozkład jazdy na przystanku?

Docieramy do głównej drogi, a tu przystanku ni ma. Jest tylko po drugiej stronie w kierunku Żiliny. Niestety musimy podejść do następnej miejscowości, gdzie transport publiczny już działa (chyba). Po tak długiej trasie ten żarcik ze strony komunistykacji słowackiej był niestrawny. W miejscowości Krasnany doczekujemy się w końcu autobusu.

Nie pierwszy raz spotykamy się z plamą ze strony komunistyfikacji na Słowacji, moja prywatna statystyka skuteczności tej formy transportu wynosi poniżej 50%, autobus przyjedzie albo nie przyjedzie.

Najbezpieczniej zaplanować sobie pętlę od parkingu do parkingu, jednak jeśli chcemy ogarnąć więcej w jeden dzień, to trzeba się liczyć z improwizacją. Obu tych tras z tej części artykułu i poprzedniej nie da się zrobić w formie pętli, dlatego jako zło konieczne musimy zaadoptować transport miejski. Jest jak jest.

______________________________________________________________________________
Spodobał się artykuł? Uważasz, że inni powinni go przeczytać? Będzie mi miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz,
dołączysz do mojego fanpage na Facebooku
dołączysz do obserwatorów na
Instagramie

Przeczytaj jeszcze:

Krywańska Mała Fatra, część wschodnia, cz.I. Krywań, Chleb, Steny, Grun, Stoh, Wielki Rozsutec

Mały Krywań zimą – opis szlaku

Fatrzański Šíp z Kralovan – opis szlaku

14 myśli na temat “Krywańska Mała Fatra, część zachodnia, cz.II. Wielki, Mały Krywań, Biele Skaly, Suchy.

Dodaj komentarz